Kipa, jarmułka, mycka to chyba najpowszechniej kojarzony symbol religijności i kultury żydowskiej. Skąd wziął się zwyczaj noszenia przez żydowskich mężczyzn tej małej, okrągłej czapeczki bez daszka, zakrywającej tylko wierzch głowy? Nie jest on nakazany żadnymi przepisami biblijnymi czy talmudycznymi. Wiąże się go z opisem stroju arcykapłana w Księdze Wyjścia (Wj 28, 4, 36-39) lub z tradycyjnym nakryciem głowy uczonych babilońskich. Rozpowszechnienie jego noszenia wśród europejskich Żydów nastąpiło jednak dopiero w średniowieczu i było prawdopodobnie wynikiem nakazu stałego nakrywania głowy przez Żydów w miejscach publicznych, dla odróżnienia od innych członków społeczeństwa, kapeluszami o specjalnym kroju. I tak to efekt dyskryminacji został przekształcony w symbol szczególnej czci oddawanej przez Żydów Bogu. Prezentowana kipa pochodzi z kolekcji rzeczy znalezionych w domu Szymona Klugera (1925–2000), ostatniego żydowskiego mieszkańca Oświęcimia. Szymon był jednym z żydowskich oświęcimian, którym udało się przeżyć Zagładę i powrócić do rodzinnego miasta. Co zaskakujące, uczynił to dopiero w latach 60., kiedy ostatni żydowscy mieszkańcy Oświęcimia opuszczali go ze względu na coraz powszechniejszy antysemityzm i poczucie osamotnienia. Emigrowali i dołączali do swoich rodzin, które w większości znajdowały się już w Stanach Zjednoczonych lub Izraelu, rzadziej w wybranych miastach Europy. Z jedenastoosobowej rodziny Szymona Zagładę przeżył tylko on i dwoje rodzeństwa: siostra Bronia i brat Mojżesz. Pozostali zginęli: ojciec Symcha, przedwojenny mełamed – nauczyciel religijny, których wielu było w ówczesnym Oświęcimiu, mama Fryda i sześcioro rodzeństwa. Niewiele wiadomo o okolicznościach ich śmierci. Również wojenny i powojenny los samego Szymona pełen jest niejasności. W 1939 roku miał 14 lat. Był świadkiem stopniowego likwidowania żydowskiej obecności w Oświęcimiu. W 1941 roku, wraz z ojcem i prawdopodobnie częścią rodziny, trafił do getta w Będzinie. Potem do obozów: Blechhammer (podobóz Auschwitz-Birkenau w Kędzierzynie-Koźlu), Buchenwald oraz Gross Rosen. Po wyzwoleniu znalazł się w Szwecji, gdzie pracował jako mechanik w pralni chemicznej w Sztokholmie. Również o tym okresie niewiele wiadomo. Podobnie jak o tym, dlaczego nagle w 1961 roku postanowił wrócić do Oświęcimia, w którym nie było już żydowskiej społeczności. Zamieszkał w domu rodzinnym przy ulicy Kościelnej 18 (przed wojną: Podzamcze 287, obecnie pl. ks. Jana Skarbka 2), przylegającym do jedynej zachowanej synagogi w Oświęcimiu – Chewra Lomdej Misznajot (hebr. Stowarzyszenie Studiujących Misznę). Wówczas znajdowały się w niej magazyny, później – hurtowania dywanów. Szymon wydawał się być strażnikiem pamięci o niej. Zatrudnił się w ówczesnych Zakładach Chemicznych w Oświęcimiu. Pewnego dnia jednak przestał przychodzić do pracy. Zamknął się w rodzinnym domu, który niszczał z każdym dniem. Miał coraz mniejszy kontakt ze światem, rzadko przyjmował gości, żył w coraz trudniejszych warunkach, ale wciąż dbał o zapomnianą synagogę. Jego zachowanie tłumaczono traumą pozostałą po przeżyciach z czasów Zagłady. Rodzeństwo chciało ściągnąć go do siebie, do Stanów Zjednoczonych, ale Szymon odmawiał wyjazdu. Nie doczekał otwarcia swojej ulubionej synagogi. Zmarł na 3 miesiące przed ukończeniem jej remontu, 26 maja 2000 roku, ale był świadomy jej renowacji. Został pochowany w swoim mieście, na oświęcimskim kirkucie. Dziś w domu Klugerów znajduje się Café Bergson, którą wraz z odnowioną synagogą i powstałym przy niej muzeum prowadzi Centrum Żydowskie w Oświęcimiu. Powołane w 2000 roku, dba o pamięć o żydowskiej społeczności miasta, która przed wojną stanowiła ponad połowę jego populacji. Szymon Kluger był jej ostatnim przedstawicielem.