Nazistowskie uniwersum obozowe i losy polskich Żydów

Nazistowskie uniwersum obozowe i losy polskich Żydów

Brama obozowa Auschwitz, zwieńczona szyderczym hasłem „Arbeit Macht Frei”, i tory kolejowe prowadzące do „Bramy Śmierci” obozu Birkenau stały się powszechnie rozpoznawalnymi symbolami niemieckich zbrodni z okresu II wojny światowej. Znanymi dzisiaj głównie z licznych i rozproszonych reprezentacji kulturowych – okładek książek, scen filmowych, stron internetowych... 

 

          

Te bramy to ikoniczne miejsca pamięci – żydowskiej, polskiej, romskiej, niemieckiej, europejskiej. A być może uniwersalnej pamięci wojny i Zagłady.

Ale to też miejsca bardzo realne, o konkretnej materialności i historyczności. Brama Auschwitz kierowała do obozu koncentracyjnego (Auschwitz I), działającego od wiosny 1940 do stycznia 1945. „Brama śmierci” – zbudowana w tym kształcie dopiero w 1943 (bezpośrednie tory kolejowe doprowadzono dopiero wiosną 1943) – wprowadzała do Auschwitz II, czyli Birkenau – największego z istniejących obozów zagłady. 

Odczytane w szerszym historycznym kontekście obie bramy – i oba te obozy – są znakami rozpoznawczymi konkretnych rodzajów nazistowskich zbrodni. Brama w Auschwitz – systemu obozów koncentracyjnych funkcjonujących i stale rozwijanych w III Rzeszy od pierwszych do ostatnich miesięcy jej istnienia. Wzorcowy dla całego tego systemu KL Dachau został utworzony w marcu 1933, niespełna dwa miesiące po objęciu przez Adolfa Hitlera urzędu kanclerza Niemiec. Działał do 29 kwietnia 1945, kiedy więźniowie zostali wyzwoleni przed oddziały amerykańskie. W ciągu tych kilkunastu lat z utworzonego pośpiesznie prowizorycznego ośrodka tymczasowej izolacji przeciwników politycznych, KL Dachau stał się centralnym punktem rozbudowanego systemu obozowego służącego eksploatacji i eksterminacji setek tysięcy ludzi. 

Podobny charakter – obozu głównego dla kilku, kilkunastu, a potem kilkudziesięciu i więcej podobozów – miały obozy Sachsenhausen, Buchenwald, Flossenbürg, Neuengamme, obóz kobiecy Ravensbrück, Mauthausen-Gusen. Wszystkie one powstały w III Rzeszy (ten ostatni na terenie anektowanej Austrii) jeszcze przed atakiem Niemiec na Polskę we wrześniu 1939– i działały niemal do ostatnich tygodni wojny. Ostatnie z podobozów tego rozbudowanego systemu tworzono pośpiesznie jeszcze na początku 1945, by na potrzeby gospodarki wojennej do końca wyzyskać niewolniczą pracę tysięcy więźniów i więźniarek tych obozów – pośród nich także tych nielicznych polskich Żydów i Żydówek, którzy uszli bezpośredniej Zagładzie. 

Agresja III Rzeszy na Polskę i będąca jej konsekwencją aneksja i okupacja ziem polskich oznaczała nowy etap w historii obozów nazistowskich. 

Już 2 września 1939 skierowano do nowoutworzonego obozu w Stutthofie na Mierzei Wiślanej pierwszy transport aresztowanych dzień wcześniej w Gdańsku i na Kaszubach przedstawicieli polskiej inteligencji. W miarę eskalacji okupacyjnego terroru i wojennej ekspansji na wschód ten lokalny ośrodek represji, podległy gdańskiej policji, stał się ważnym ogniwem systemu obozów koncentracyjnych SS. W styczniu 1942 formalnie włączono go pod zarząd Inspektoratu Obozów Koncentracyjnych z siedzibą w Oranienburgu, który z kolei podlegał bezpośrednio Głównemu Urzędowi Gospodarki i Administracji SS. Do stale rozbudowywanego obozu trafiali więźniowie różnych narodowości, także Żydzi, choć nadal, jak w wielu innych obozach koncentracyjnych, dominowali polscy więźniowie „polityczni”, pośród nich więźniowie Pawiaka i warszawscy cywile przywiezieni tu w czasie powstania warszawskiego. 

W tym samym czasie, bo od lata 1944, do Stutthofu i jego kilkudziesięciu podobozów rozproszonych między Szczecinem a Królewcem kierowano duże transporty Żydów i Żydówek „ewakuowanych” z innych ośrodków terroru na terenie Litwy i Łotwy – w sumie prawie 50 tysięcy osób. Tych ludzi traktowano szczególnie okrutnie – niezdolnych do pracy natychmiast uśmiercano, także w zbudowanej w tym celu latem 1943 komorze gazowej, a zwłoki palono w krematorium. Ostatni rozdział historii Stutthofu i jego podobozów – podobny jak w innych obozach koncentracyjnych pod nadzorem SS, choć jeszcze bardziej dramatyczny – to zarządzane pośpiesznie, chaotyczne ewakuacje więźniów dokonywane drogą lądową („marsze śmierci”) i morską („barki śmierci”). Z wycieńczenia, zimna, głodu, a przede wszystkim w wyniku masowych rozstrzeliwań osób niezdolnych do dalszej drogi zginęła w nich niemal połowa z szacowanej liczby 65 tysięcy ofiar tego obozu. W tej liczbie największą grupę ofiar stanowili Żydzi i Żydówki – około 28 tysięcy. Gdy 9 maja 1945 oddziały radzieckie weszły do opuszczonego przez SS obozu, zastały w nim jeszcze około 150 więźniów. 

Przywołana tu przykładowo historia Stutthofu – najdłużej działającego obozu koncentracyjnego na okupowanych ziemiach polskich – obrazuje sprawność i elastyczność nazistowskiej polityki eksterminacyjnej. Lokalny obóz policyjny, utworzony w celu izolacji i eliminacji miejscowych elit okupowanego kraju, staje się podległym Berlinowi i włączonym w złożony system organizacyjny regularnym obozem koncentracyjnym, by w końcowej fazie wojny stać się de facto jednym z ostatnich centrów wdrażania planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Obóz działał długo po zamknięciu, a nawet próbach zatarcia śladów po ośrodkach Zagłady w Chełmnie nad Nerem, a potem w głównych lokalizacjach Akcji „Reinhardt” – Treblince, Sobiborze i Bełżcu, gdzie w ciągu kilkunastu miesięcy Niemcy zamordowali ponad 1,5 miliona Żydów – bez ewidencji, numeracji, pasiaków, baraków mieszkalnych, komand roboczych, racji żywnościowych – bez całej obozowej struktury i rutyny. Finałem Akcji „Reinhardt” było wymordowanie jednego dnia, 3 listopada 1943 roku, około 18 tysięcy Żydów w obozie koncentracyjnym na Majdanku. 

Jednak obozem, który najściślej i niejako oficjalnie, tzn. zgodnie z nazistowskim programem ludobójczym, łączył organizację i rutynę obozów koncentracyjnych z tymczasowością i prowizorycznością ośrodków masowej zagłady Żydów, był KL Auschwitz. 

Tu oba porządki terroru – izolacji, deprywacji i ekonomicznej eksploatacji więźniów włączonych do obozowych ewidencji oraz natychmiastowej eksterminacji (przede wszystkim) Żydów, miały się organizacyjnie zazębiać i funkcjonalnie dopełniać. Także w ten sposób, że Żydzi uznani za zdolnych do pracy mieli szansę na przekierowanie – arbitralnym aktem selekcji – z trybów Zagłady w regularne tryby obozowe. Przydzielony numer obozowy nie był dla nikogo przepustką do życia, a już najmniej dla Żydów – dawał jednak minimalną szansę i nieraz wielką nadzieję i determinację na ocalenie. Szacuje się, że do KL Auschwitz trafiło około 1,1 miliona Żydów. Z tej liczby jako więźniów zarejestrowano około 200 tysięcy osób. Liczbę żydowskich ofiar Auschwitz szacuje się na około 1 milion. Te proporcje wiele mówią o szansach przeżycia. Dla porównania z zarejestrowanych w KL Auschwitz około 150 tysięcy Polaków życie straciło około 70 tysięcy. 

Nadanie numeru obozowego otwierające Żydom szansę ocalenia – w Auschwitz, Stutthofie albo którymś z tzw. starych obozów utworzonych przed wojną na terenie III Rzeszy – nie znosi różnicy między żydowskim a nieżydowskim, w szczególności polskim, obozowym losem. Choć punkty orientacyjne tych losów miewają te same nazwy – Auschwitz, Majdanek, Stutthof, Mauthausen, Gross-Rosen, Buchenwald, Ravensbruck… albo jednego z setek ich podobozów – to osadzone są one zwykle w innych trajektoriach biograficznych, także powojennych. A dzisiaj także w zupełnie innych ramach pamięci – pamięci Zagłady albo narodowych pamięci obozowych. Różnic między tymi pamięciami jest wiele. Najważniejsza i najbardziej paradoksalna jest może taka, że zaliczenie w poczet więźniów kacetów było dla Żydów właściwie jedynym sposobem „legalnej” egzystencji w III Rzeszy i na terenach okupowanych w ostatnich miesiącach wojny. 

Sposoby „nielegalne” oznaczały ukrywanie żydowskiej tożsamości (albo odmowę jej przyjęcia nakazaną nazistowskim prawem i eksterminacyjną praktyką) i doświadczenie polskiego wojennego losu – także obozowego. 

Dokumenty i artefakty, którymi ilustrujemy tutaj zróżnicowane obozowe doświadczenia polskich Żydów, pokazują takie właśnie warianty ich ocalenia. Są to w większości biografie warszawskie, które łączy doświadczenie ukrywania się – ale też aktywnego funkcjonowania – pod polskim nazwiskiem „po aryjskiej stronie”. Nazistowski system obozowy rozpoznał i traktował nasze bohaterki – mamy tu niemal same świadectwa kobiece – jako Polki, nie-Żydówki. 

Jadwigę Simon-Pietkiewicz aresztowano w lutym 1941 roku za udział w Armii Krajowej. Po kilkumiesięcznym uwięzieniu na Pawiaku, skierowano ją do kobiecego obozu Ravensbrück, gdzie przebywała do końca wojny. Wróciła stamtąd ze zrujnowanym zdrowiem i kolekcją własnoręcznych rysunków dokumentujących kobiece doświadczenie kacetu. 

Siostry Alicja i Aleksandra Moszkowskie , łączniczki w powstaniu warszawskim, wysłano po jego upadku do obozów jenieckich. Ich zachowane listy pokazują obozowe uprzywilejowanie tych nielicznych, których Niemcy potraktowali jako żołnierzy. 

Kazimiera Chojnacka  to przybrane polskie nazwisko Natalii (Nachy) Blüth z domu Włodawer, która w transporcie cywilów wywożonych z Warszawy w czasie powstania warszawskiego trafiła najpierw do obozu koncentracyjnego Ravensbruck. Niepozorne bony do obozowej kantyny odsyłają do ostatniego etapu jej tułaczki – pobytu w podobozie (Buchenwaldu) Altenburg i marszu śmierci. 

Jeszcze inny z artefaktów – z kolekcji Krystyny Sigalin – to sygnet  podarowany dziewczynce i jej opiekunce przez przypadkowo spotkanego więźnia obozu koncentracyjnego idącego w marszu śmierci. Niewiele wiemy o tym talizmanie, jeszcze mniej o jego właścicielu (i prawdopodobnie wykonawcy) – nieznanym więźniu, który przypadkowo spotkanym osobom oddał być może najcenniejszą rzecz, jaką posiadał. Nie mamy pewności, czy ocalił życie – tym gestem ocalił jednak jakąś cząstkę swojej podmiotowości. 

Jest paradoksem świata obozowego, że o tej podmiotowości zaświadcza dziś w Muzeum POLIN polska Żydówka ocalała z Zagłady.

Piotr Filipkowski


Wybrana literatura:
Nikolaus Wachsmann, „KL. Historia nazistowskich obozów koncentracyjnych”, Świat Książki, Warszawa 2016.
Piotr Cywiński, „Auschwitz. Monografia człowieka”, Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Oświęcim 2021.
Tomasz Kranz, Wojciech Lenarczyk (red.), „Więźniowie KL Lublin 1941–1944”, Państwowe Muzeum na Majdanku, 2022.
Krzysztof Dunin-Wąsowicz, „Obóz koncentracyjny Stutthof”, Wydawnictwo Morskie, Gdynia 1966.
Andrzej Józef Kamiński, „Hitlerowskie obozy koncentracyjne i ośrodki masowej zagłady w polityce imperializmu niemieckiego”, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1964.